piątek, 7 grudnia 2012
piątek, 9 listopada 2012
Źródło
W bezkresie życia, w którym jestem,
wszystko jest doskonałe, całkowite i pełne.
Żyję w zgodzie i harmonii z każdym, kogo znam.
Głęboko w moim wnętrzu jest nieskończone źródło miłości.
Pozwalam teraz wypłynąć tej miłości na powierzchnię.
Wypełnia ona moje serce, moje ciało, mój umysł i świadomość,
całą moją istotę.
Promienuje ze mnie we wszystkich kierunkach
i powraca do mnie pomnożona.
Im więcej miłości daję, tym więcej mam jej w sobie.
Jej zasoby są nieograniczone.
Życie miłością sprawia, że czuję się dobrze;
Jest ona wyrazem mojej wewnętrznej radości.
Kocham siebie i dlatego troszczę się o swoje ciało.
Z miłością dostarczam mu wartościowego pożywienia.
Pielęgnuję je i ubieram,
a ono odpowiada mi zdrowiem i energią.
Kocham siebie,
dlatego zapewniam sobie wygodny dom,
który spełnia moje wymagania,
i w którym dobrze jest przebywać.
Wypełniam pokoje wibracją miłości,
by każdy kto wchodzi, łącznie ze mną,
czuł tę miłość i mógł się nią żywić.
Kocham siebie,
dlatego wykonuję pracę, która sprawia mi radość
i pozwala na wykorzystanie moich talentów i zdolności twórczych.
Pracuję z ludźmi i dla ludzi, których kocham, i którzy mnie kochają,
i zarabiam wystarczająco dobrze.
Kocham siebie
i zachowuję się przyjaźnie wobec wszystkich ludzi,
ponieważ wiem, iż to, co daję, wraca do mnie zwielokrotnione.
Do mojego świata przyciągam tylko kochających ludzi,
bo oni są odbiciem mnie samego.
Kocham siebie,
dlatego żyję całkowicie teraźniejszością,
doświadczając każdej chwili jako dobrej.
Wiem, że moja przyszłość jest jasna, radosna i bezpieczna,
ponieważ jestem ukochanym dzieckiem Wszechświata,
Wszechświat zaś z miłością troszczy się o mnie,
teraz i zawsze.
Wszystko jest dobre w moim świecie.
Louise L. Hay, Możesz uzdrowić swoje życie, s. 133.
środa, 17 października 2012
Wewnętrzne dziecko
Prawie całe nasze zaprogramowanie, zarówno negatywne, jak i pozytywne, zostało zapisane w naszym wnętrzu, kiedy mieliśmy około trzech lat. Nasze późniejsze doświadczenia opierały się na tym, co przyjęliśmy i w jakie prawdy o samych sobie i życiu wówczas uwierzyliśmy. Sposób, w jaki nas traktowano, kiedy byliśmy mali, jest zazwyczaj sposobem, w jaki traktujemy sami siebie. Osoba, którą karzesz, jest trzyletnim dzieckiem w tobie.
Jeśli jesteś zły na siebie z powodu obawy i strachu - pomyśl o sobie, jak o trzyletnim dziecku. Gdybyś miał przed sobą takie przestraszone trzyletnie dziecko, co byś uczynił? Gniewałbyś się na nie czy też przytulił do siebie, uspokoił i pocieszył? Dorośli otaczający cię w odległych czasach dzieciństwa nie wiedzieli być może, jak cię uspokoić. Teraz ty jesteś tym dorosłym i, jeśli nie uspokoisz dziecka w sobie, będzie to rzeczywiście bardzo smutne.
Co było, to było, przeszło, minęło. W chwili obecnej możesz jak najtroskliwiej zająć się sobą. Przerażone dziecko potrzebuje uspokojenia, a nie skarcenia. Karcenie siebie powoduje jeszcze większy lęk, od którego nie ma dokąd uciec. Jeśli dziecko w tobie czuje się niepewnie, powoduje to dużo kłopotów. Przypomnij sobie, jak się czuło lekceważone, kiedy byłeś mały. Obecnie czuje się tak samo wewnątrz ciebie.
Bądź dobry dla siebie. Zacznij siebie kochać i akceptować. To jest to, czego małe dziecko najbardziej potrzebuje, by mogło jak najpełniej wyrażać cały swój potencjał.
Louise L. Hay, Możesz uzdrowić swoje życie, s. 86.
poniedziałek, 8 października 2012
Spotkanie
Strużki światła
1 XI
Kochamy się w porannych ciemnościach. No tak, ale o tym się nie mówi, chyba że w piosenkach albo romansach. Naprawdę się kochałam i byłam hinduską, bezgrzeszną boginią obejmowaną przez sturękiego tancerza. On był we mnie kryształem. Na koniec nasze ciała świeciły. Spływały po nas strużki światła. Dlatego mogłam widzieć jego twarz, jeszcze w natchnieniu. Moja była schowana w cień i na chwilę prawdziwa, bo smutna. Musieliśmy wstać, zmartwychwstać z łóżka. Znowu razem po wędrówce w zaświaty zmysłów.
2 XI
Moja twarz jest bardziej naga od ciała. Dlatego, kochając się, szukam twojego spojrzenia, przyciągam je do niej. Patrz na mnie, w moje oczy. Ręce, biodra i nogi znajdą się same. Kocham się z twoim uśmiechem, reszta to rytmiczne, coraz gorętsze oklaski. Aplauz orgazmu. I cisza jak po każdym cudzie. Bo miałam mężczyznę. Pod skórą, tam gdzie zawsze boli. Gdzie nie można się wedrzeć inaczej, niż raniąc.
Manuela Gretkowska, Europejka, ss. 233-235.
Kochamy się w porannych ciemnościach. No tak, ale o tym się nie mówi, chyba że w piosenkach albo romansach. Naprawdę się kochałam i byłam hinduską, bezgrzeszną boginią obejmowaną przez sturękiego tancerza. On był we mnie kryształem. Na koniec nasze ciała świeciły. Spływały po nas strużki światła. Dlatego mogłam widzieć jego twarz, jeszcze w natchnieniu. Moja była schowana w cień i na chwilę prawdziwa, bo smutna. Musieliśmy wstać, zmartwychwstać z łóżka. Znowu razem po wędrówce w zaświaty zmysłów.
2 XI
Moja twarz jest bardziej naga od ciała. Dlatego, kochając się, szukam twojego spojrzenia, przyciągam je do niej. Patrz na mnie, w moje oczy. Ręce, biodra i nogi znajdą się same. Kocham się z twoim uśmiechem, reszta to rytmiczne, coraz gorętsze oklaski. Aplauz orgazmu. I cisza jak po każdym cudzie. Bo miałam mężczyznę. Pod skórą, tam gdzie zawsze boli. Gdzie nie można się wedrzeć inaczej, niż raniąc.
Manuela Gretkowska, Europejka, ss. 233-235.
wtorek, 2 października 2012
życie w ciele
Prawie wszystko, co stanowi istotę nowoczesnych społeczeństw przemysłowych, marginalizuje potrzeby ciała, preferując umysł. Fritz Perls, twórca terapii Gestalt, często powtarzał: "Straćcie głowę, a odzyskacie zmysły". Normalną reakcją na nadmiar bodźców jest wyłączanie zmysłów. Kiedy to robimy, w pewnym sensie opuszczamy nasze ciało; opuszczamy nasz dom, który jest schronieniem uczuć, emocji i rozumu, wiąże nas z linią przodków, naszą przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Wszyscy żyjemy w ciele, które rozwijało się miliony lat i z każdym pokoleniem będzie się dalej rozwijać. Każdy z nas ma niepowtarzalne ciało. Nigdzie we Wszechświecie nie istnieje ciało takie samo jak nasze. I to ciało zostało stworzone po to, aby żyć. Dysponuje mądrością, zdolnością do dziwienia się i magią. Wszystko to może wykorzystać do wielkiego tańca życia. Kiedy z przyczyn osobistych i kulturowych opuszczamy nasze ciało, pojawiają się choroby i często wtedy nie wiemy, jak moglibyśmy odzyskać zdrowie. Kiedy zachorujemy, doznajemy często uczucia, że nasze ciało, którego zdrowie dotychczas było dla nas czymś oczywistym, zdradziło nas. W takim przypadku ważne jest, abyśmy powrócili do naszego ciała i obudzili nasze zmysły, aby przywrócić mu naturalną moc uzdrawiania.
(...)Zaryzykujmy coś, zróbmy coś, co sprawia nam przyjemność i rozkoszujmy się doznaniami. Uwłaszczmy nasze ciało wraz z jego wszystkimi cudownymi właściwościami. Potrafią to dzieci, dorośli często już zapomnieli, jak to się robi.
Anna Halprin, Taniec jako sztuka uzdrawiania, s. 30.
piątek, 14 września 2012
- tworzenie -
Godność kobiety, na czym ona polega? Anaïs Nin, papieżyca nowoczesnego pisarstwa obyczajowego, ocenzurowała swoje wydane w latach 70. dzienniki właśnie ze względu na godność. Uważała, że nikt nie wybaczy kobiecie, tym bardziej pisarce, opisywania własnej seksualności. Zepchnie się ją wtedy do literackiego rynsztoka. Henry Miller, kochanek Anaïs Nin, mimo że w końcu stał się klasykiem amerykańskiej literatury, kilkadziesiąt lat walczył z pogardliwą opinią odsyłającą go do rezerwatu pornografii. Dla niego erotyka była zwykłym środkiem literackim. (...)
Nie chcę, powołując się na zmagania Millera czy Anais Nin z ówczesną krytyką, uskarżać się na tępotę gryzipiórków obrzucających mnie epitetami po każdej najnowszej książce. To biedni hipokryci, którym się wydaje, że przemawiają w imieniu ludzkości, smaku, a nie własnej ograniczoności.
Nie rozumiem, dlaczego po XX wieku, po jego zbrodniach i pornografii historii torturującej człowieka na wszelkie możliwe sposoby, kogoś oburzają opisy scen miłosnych. Na pewno kiedyś do Polski też dotrze nowoczesna literatura opisująca człowieka razem z jego psychiką i ciałem.
Dlaczego, chociaż od kilkunastu lat walę głową w mur pseudointeligentów, nie wezmę się za coś, co przynosi więcej kasy i prestiżu? Bo tworzenie, także to przełamujące wstyd milczenia, daje nam godność. Tworzenie miłości, książek, marzeń, obrazów czy muzyki. Piękna, którego jeszcze nie było.
Manuela Gretkowska, Europejka, s. 20.
czwartek, 13 września 2012
środa, 12 września 2012
- kochanie -
Czy kochanie może być egzorcyzmem? Piotr dotykiem strzepuje ze mnie wszystkie zadry, wygładza nastroszone łuski. Rozpędzona diablica zamienia się w nieruchomego anioła ze skrzydłami posklejanymi pocałunkiem. I zamiast na łebku szpilki (gdzie mieści się milion diabłów) zasypiam w jego dłoni.
Manuela Gretkowska, Europejka, s. 52.
poniedziałek, 10 września 2012
zakłócenia
Obieg krwi symbolizuje wewnętrzny system krążenia w człowieku, przyjmowanie i rozkład energii, przenikanie krwi (duszy) do wszystkich sfer naszego bytu. (...) Chroniczny stan obniżonego ciśnienia pokazuje, że nasz "silnik" pracuje na zwolnionych obrotach, w wyniku czego nie produkuje wystarczającej ilości energii potrzebnej do danej czynności. Ten niedostatek energii zostaje wywołany przez wewnętrzny i często nieświadomy sprzeciw wobec określonych sytuacji lub działań, ale również przez strach lub zniechęcenie. (...) Dopiero kiedy do twojego życia powróci sens, gdy zaczniesz cieszyć się małymi sukcesami, innymi słowy: kiedy znów staniesz się aktywny i weźmiesz życie w swoje ręce, obieg krwi dopasuje się do nowej postawy życia i będzie nieustannie gotowy do urzeczywistniania tego, o czym marzysz.
Obwodowe zakłócenia w krążeniu wskazują natomiast, że chory dopuszcza co prawda do siebie aktywny tryb życia, a nawet jego wola popiera chęć zmian, jednak wycofuje się z określonych sfer lub zadań. Zimne dłonie symbolizują strach lub niechęć wobec pewnych działań lub to, że człowiek - pomimo radości w swoim życiu - nie ośmiela się uaktywnić, włączyć w życie, ponieważ boi się możliwych konsekwencji i nastepstwa swoich działań.
Zakłócenia krążenia w stopach (zimne stopy) jest znakiem, że nie jest ci dobrze w miejscu, jakie wyznaczyło dla ciebie życie. Nie czujesz się wystarczająco zakorzeniony, unikasz kontaktu z podłożem, na którym stoisz. Dlatego wyciągasz swoje uczucie ze stóp. Kto czuje się na swoim miejscu dobrze i bezpiecznie, nie stawia sobie nadmiernych wymagań, ten nabiera zaufania do terenu, na którym się znajduje, i uczuciowo zbliża się do tego miejsca.
Kurt Tepperwein, Co choroba mówi o tobie? Mowa symboli, s. 176.
środa, 29 sierpnia 2012
Przepraszam. Wybacz mi, proszę. Dziękuję. Kocham Cię.
Starożytni Hawajczycy uważali, że wszystkie problemy zaczynają się od myśli. Jednak sama myśl nie jest problemem. Cóż więc nim jest? To, że wszystkie myśli naznaczone są bolesnymi wspomnieniami ludzi, miejsc i rzeczy. Sam intelekt nie jest w stanie rozwiązać tych problemów, ponieważ jego zadaniem jest zarządzanie. A to w żadnym razie nie pomoże ich rozwiązać. Musisz je uwolnić! Gdy stosujesz Ho'oponopono, Boska Moc przejmuje Twoje bolesne myśli i neutralizuje je. Nie oczyszczasz danej osoby, miejsca lub rzeczy, lecz neutralizujesz energię, którą z nimi łączysz. Pierwszym etapem Ho'oponopono jest oczyszczenie się z tej energii. - Teraz dzieje się coś wspaniałego. Energia jest nie tylko neutralizowana, ale również u w o l n i o n a . Zaczyna się nowy rozdział. Buddyści nazywają to Pustką. Ostatni etap polega na wpuszczeniu do swego serca Boskiej Mocy i pozwoleniu, aby wypełniła pustkę światłem. Stosując metodę ho'oponopono, nie musisz wiedzieć na czym polega problem. Wystarczy, że odczuwasz go fizycznie, umysłowo, emocjonalnie lub w jeszcze inny sposób. Gdy tylko dostrzeżesz jakiś problem, od razu rozpocznij proces o c z y s z a n i a polegający na powtarzaniu słów: "Przepraszam. Wybacz mi, proszę".
(...)
Widać stąd, że dla Morrnah (a później również dla doktora Hew Len) prośba o przebaczenie jest sposobem na oczyszczenie ścieżki do uzdrowienia. Jedyną przyczyną wszystkich chorób i dolegliwości jest brak miłości. Wybaczenie otwiera drzwi do naszych serc i zaprasza miłość z powrotem do środka.
(...)
- Jest sposób na to, żeby uwolnić się od problemów i chorób, jeżeli tylko jesteśmy gotowi wziąć na siebie stuprocentową odpowiedzialność za własne życie, chwila po chwili - kontynuował doktor Hew Len. - W starożytnej hawajskiej metodzie uzdrawiania ho'oponopono prosimy Miłość, żeby ta naprawiła błędy wewnątrz nas. Mówimy: "Przepraszam. Proszę, wybacz mi to , co się dzieje w moim wnętrzu i objawia się jako problem". Wtedy Miłość naprawi nasze błędy, które my postrzegamy jako problemy. I dodał: - Ho'oponopono postrzega każdy problem nie jako meczarnię, lecz jako nową szansę. Problemy to tylko powracające wspomnienia z przeszłości, które dają nam kolejną szansę na to, żeby spojrzeć na świat oczyma miłości i zacząć działać pod wpływem inspiracji.
J. Vitale, I. Hew Len, Zero ograniczeń, ss. 70-72.
Stan Zera
Pokój zaczyna się we mnie.
Moje problemy to powracające wspomnienia przechowywane w podświadomości. Nie mają one nic wspólnego z kimkolwiek ani czymkolwiek. Są tym, co Szekspir poetycko nazwał w jednym ze swoich sonetów "przed-opłakiwanymi lamentami".
Kiedy czuję powracające problemy z przeszłości, mam wybór: mogę się w nie zaangażować albo zwrócić się do Boskiej Mocy z prośbą, by uwolniła mnie od nich poprzez przeobrażenie, przywracając mój umysł do pierwotnego stanu Zera, pustki... wolnej pamięci. Gdy jestem wolny od wspomnień, staję się swoim Boskim Ja, ponieważ Bóg stworzył mnie na swoje podobieństwo.
Gdy moja podświadomość znajduje się w Stanie Zerowym, jest ona ponadczasowa, nieograniczona, nieskończona i nieśmiertelna. Jeśli natomiast rządzą w niej wspomnienia, blokuje się w czasie, miejscu, problemach, niepewności, chaosie, myślach, powtarzaniu i zarządzaniu. Dając władzę wspomnieniom, rezygnuję z jasności umysłu i izoluję się od Boskiej Mocy. Bez współpracy z nią nie poczuję Inspiracji. A bez Inspiracji nie znajdę Celu.
W trakcie mojej pracy z klientami zawsze proszę Boską Moc, by dokonała przemiany wspomnień zakodowanych w mojej podświadomości, które powracają jako wyobrażenia, myśli i reakcje. Kiedy osiągam Stan Zerowy, Boska Moc przepełnia moją podświadomość i świadomy Umysł Inspiracją, pozwalając Duszy doświadczać ludzi w takie sam sposób, w jaki ona ich doświadcza.
Dzięki działaniu Boskiej Mocy, wspomnienia, które ulegają przeobrażeniu w mojej podświadomości, przechodzą taką samą przemianę w podświadomości wszystkich umysłów - nie tylko ludzkich, ale również minerałów, zwierząt, roślin i wszystkich innych znanych lub nieznanych form istnienia. Jak cudownie jest odkryć, że Pokój i Wolność zaczynają się we mnie.
Pokój od "Ja"
Ihaleakala
Joe Vitale, Ihaleakala Hew Len, Zero ograniczeń, ss. 37-38.
poniedziałek, 27 sierpnia 2012
stworzone dla seksu
Gdybyśmy mogli z wszechświata usunąć ludzi, zobaczylibyśmy, że wszystko - gwiazdy, księżyc, planety, zwierzęta - są doskonałe takie, jakie są. Życie nie potrzebuje ani uzasadnienia, ani wartościowania. Bez nas trwałoby nadal w takiej samej postaci. Gdybyśmy wprowadzili ludzi z powrotem, zabierając im jednak zdolność osądzania i wartościowania, odkrylibyśmy, że jesteśmy dokładnie tacy sami jak reszta natury. Nie jesteśmy dobrzy ani źli, prawidłowi czy nie. Po prostu jesteśmy tacy, jacy jesteśmy.
We wspólnym Śnie Planety mamy głęboką potrzebę uzasadniania i wartościowania dosłownie wszystkiego. Absolutnie każdą rzecz klasyfikujemy jako dobrą lub złą, słuszną lub niesłuszną, podczas gdy jest ona tylko tym, czym jest. Ludzie gromadzą mnóstwo wiedzy. Uczymy się tych wszystkich wierzeń, przekonań, morałów i zasad od naszej rodziny. społeczeństwa, religii. Większa część naszych zachowań i uczuć opiera się na tej właśnie wiedzy. Tworzymy anioły i demony, a seks staje się oczywiście największym demonem piekieł. Seks ukazuje się jako największy grzech ludzkości, podczas gdy ludzkie ciało zostało stworzone dla seksu.
D. M. Ruiz, Ścieżka miłości, s. 114.
sobota, 25 sierpnia 2012
zaprzyjaźnij się z ciałem
Joe, dziękuję za odpowiedź.
Kiedy spojrzałem, usłyszałem: "U niego wszystko jest w porządku".
Porozmawiaj ze swoim ciałem. Powiedz do niego: "Kocham Cię takim, jakim jesteś. Dziękuję, że jesteś ze mną. Jeżeli kiedykolwiek czułeś, że się nad Tobą znęcam, wybacz mi, proszę". W tym momencie zrób przerwę. W trakcie dnia złóż wizytę swojemu ciału. Niech będzie przepełniona miłością i wdzięcznością. "Dziękuję, że mnie transportujesz tam, gdzie chcę. Dziękuję za wszystkie oddechy, za każde bicie serca".
Potraktuj swoje ciało jak życiowego partnera, a nie jak służącego. Rozmawiaj z nim tak, jakbyś mówił do małego dziecka. Zaprzyjaźnij się z nim. Ciało potrzebuje dużo wody, żeby dobrze funkcjonować. Czasami możesz czuć, że jest głodne, jednak ono tak naprawdę chce Ci powiedzieć, że jest spragnione.
(...)
Może spotkamy się kiedyś znowu, jako towarzysze podróży w drodze do domu.
Życzę Ci pokoju ponad wszelkie zrozumienie.
Pokój od "Ja"
Ihaleakala
Joe Vitale, Ihaleakala Hew Len, Zero ograniczeń, s. 36.
czwartek, 2 sierpnia 2012
ścieżka miłości, ścieżka lęku
...Jeśli wiesz, czym jest miłość, a czym jest lęk, będziesz także wiedział, jak objaśniać swój sen innym. Jakość twego przekazu zależy od wyborów, jakich dokonujesz w każdym momencie życia, od tego, czy twoje emocje są skierowane na miłość, czy na lęk. Jeżeli zorientujesz się, że podążasz ścieżką lęku, świadomość ta pomoże ci skierować uwagę na ścieżkę miłości. Samo zrozumienie, gdzie jesteś, sama zmiana kierunku koncentracji myśli, zmieni wokół ciebie wszystko.
Wreszcie, uświadomiwszy sobie, że nikt nie może sprawić, że będziesz szczęśliwy, ponieważ szczęście jest rezultatem miłości emanującej z ciebie, posiądziesz wiedzę o Sztuce Miłości i staniesz się Mistrzem, tak jak rozumieją to Toltekowie.
Można bez końca mówić o miłości i napisać o niej tysiące książek, mimo to miłość dla każdego z nas będzie czymś innym, ponieważ musimy sami jej doświadczyć. Miłość to nie jest idea, pomysł, lecz działanie, czyn. Tylko "czynna" miłość daje szczęście. "Czynny" lęk daje wyłącznie cierpienie.
D. M. Ruiz, Ścieżka miłości, ss. 73-74.
niedziela, 29 lipca 2012
- zraniony umysł -
Żyjemy w nieustannym lęku, że ktoś nas zrani. Relacje międzyludzkie są tak bolesne emocjonalnie, że bez wyraźnej przyczyny dopada nas złość, zazdrość, zawiść, smutek. Przerażające jest nawet wypowiedzenie słów: "Kocham cię". Ale mimo że jest to straszne i bolesne, stale wchodzimy w emocjonalne interakcje, układy, tworzymy więzi, pobieramy się i mamy dzieci.
Aby chronić swe emocjonalne skaleczenia i ze strachu, że ktoś nas dotknie, budujemy w swych umysłach coś niezwykle skomplikowanego: wielki system sprzeciwu i negacji. W ramach tego systemu stajemy się perfekcyjnymi kłamcami. Kłamiemy tak umiejętnie, że zaczynamy oszukiwać samych siebie i nawet głęboko wierzymy w swoje własne wymysły. Nawet nie zauważamy, że kłamiemy, a jeśli nawet o tym wiemy, chętnie usprawiedliwiamy i wybaczamy mijanie się z prawdą, byle tylko uniknąć bólu wywołanego otwartymi ranami.
(...)Kiedy uświadomimy sobie, że wszyscy wokół nas są zranieni, łatwo zrozumiemy, na czym polegają relacje międzyludzkie, które Toltekowie określają pojęciem "snu o piekle". Według Tolteków wszystko, co myślimy o sobie i wszystko, co wiemy o świecie, jest snem.
(...)Każdy z nas tworzy swój własny sen tylko dla siebie, ale poprzednie pokolenia stworzyły wielki zewnętrzny sen, sen ludzkiej społeczności. Zewnętrzny Sen, innymi słowy - Sen Planety - jest zbiorowym Snem miliardów śniących. Wielki Sen zawiera w sobie wszelkie zasady współżycia społecznego, wszelkie prawa, religie, kultury i sposoby bycia. Wszystkie te informacje, zgromadzone w naszym umyśle, przypominają tysiące głosów mówiących równocześnie.
Don Miguel Ruiz, Ścieżka miłości, ss. 22-24
czwartek, 26 lipca 2012
- szczęście -
Seeking happiness outside ourselves is like waiting for sunshine in a cave facing north.
Tibetan saying
wtorek, 22 maja 2012
magiczny przepływ istnień
Można powiedzieć, że taniec w historii ludzkości spełniał wiele funkcji terapeutycznych. Do najważniejszych należały m.in.: funkcja regulacyjna w stosunku do emocji. (...) Ta regulacja emocji odbywała się w dwóch kierunkach: pierwszy był ruchem energii skierowanej do wewnątrz, a jego celem była adaptacja do świata wewnętrznego jednostki i jej archetypów; drugi był ruchem skierowanym na zewnątrz i wpływał na otoczenie w celu przystosowania go do potrzeb jednostki.
Ważnym aspektem opisanych przykładów tańców był trzeci kierunek - tzw. kołowy ruch rotacyjny. Porządkował on, a jednocześnie dzielił rzeczywistość na dwa różnowartościowe obszary: ludzki świat czasu i przestrzeni oraz świat, w którym zwykłe miary przestrzeni i czasu ulegają zawieszeniu, odwróceniu, a nawet dezintegracji.
Z kołowym ruchem rotacyjnym wiąże się pojęcie centrum, które w całej historii tańca łączyło się z nadawaniem temu obszarowi szczególnego znaczenia, przy czym obwód koła odgrywał rolę wydzielającej go granicy. W tańcach symbolizujących mistyczną podróż był to obszar święty, w którym mogło sie dziać to, co w normalnych warunkach było niemożliwe, jak np. wyleczenie z choroby, bezdzietności, wywarcie presji na przyszłe wydarzenia itd. Odbywał się tu przede wszystkim magiczny przepływ istnień i energii witalnej pomiędzy poziomami kosmosu, stanowiący warunek dokonywania się terapii i przyczynę sprawczą zdarzeń. Granica wyznaczana ruchem i konfiguracją tańczących, zapewniała izolację przed niekorzystnymi wpływami.
Symbolika granicy miała i ma szczególne znaczenie w tańcach grupowych, gdyż zachodząca między uczestnikami interakcja prowadzi do wytworzenia specyficznej więzi. Przedmiotem wzajemnego oddziaływania jest wówczas nie tylko obiekt znajdujący się we wnętrzu koła, ale każdy uczestnik działania. Tańczący ludzie tworzą sami sobą i ruchem zwarty układ o określonych granicach. Akcentują tym swoją przynależność do grupy, a zarazem izolację wobec wszystkiego, co zewnętrzne.
Według Junga koło to obszar, w ktorym zachodzi przemienienie, czyli niejako zmiana na głębokim poziomie. Ruch koła centralnego kieruje energię do centrum, definiując je w ten sposób. Pomaga to zwiększyć poczucie kontroli i bezpieczeństwa. (...) Odtwarzanie wizji centrum pomaga jednostce zabezpieczyć się przed rozpadem osobowości i utratą tożsamości. Daje to poczucie bezpieczeństwa, ciągłości, spójności, nadziei, sprawdzalności własnego odbicia, a także zaufania do siebie i innych.
D. Koziełło, Taniec i psychoterapia, ss. 32-33.
Ważnym aspektem opisanych przykładów tańców był trzeci kierunek - tzw. kołowy ruch rotacyjny. Porządkował on, a jednocześnie dzielił rzeczywistość na dwa różnowartościowe obszary: ludzki świat czasu i przestrzeni oraz świat, w którym zwykłe miary przestrzeni i czasu ulegają zawieszeniu, odwróceniu, a nawet dezintegracji.
Z kołowym ruchem rotacyjnym wiąże się pojęcie centrum, które w całej historii tańca łączyło się z nadawaniem temu obszarowi szczególnego znaczenia, przy czym obwód koła odgrywał rolę wydzielającej go granicy. W tańcach symbolizujących mistyczną podróż był to obszar święty, w którym mogło sie dziać to, co w normalnych warunkach było niemożliwe, jak np. wyleczenie z choroby, bezdzietności, wywarcie presji na przyszłe wydarzenia itd. Odbywał się tu przede wszystkim magiczny przepływ istnień i energii witalnej pomiędzy poziomami kosmosu, stanowiący warunek dokonywania się terapii i przyczynę sprawczą zdarzeń. Granica wyznaczana ruchem i konfiguracją tańczących, zapewniała izolację przed niekorzystnymi wpływami.
Symbolika granicy miała i ma szczególne znaczenie w tańcach grupowych, gdyż zachodząca między uczestnikami interakcja prowadzi do wytworzenia specyficznej więzi. Przedmiotem wzajemnego oddziaływania jest wówczas nie tylko obiekt znajdujący się we wnętrzu koła, ale każdy uczestnik działania. Tańczący ludzie tworzą sami sobą i ruchem zwarty układ o określonych granicach. Akcentują tym swoją przynależność do grupy, a zarazem izolację wobec wszystkiego, co zewnętrzne.
Według Junga koło to obszar, w ktorym zachodzi przemienienie, czyli niejako zmiana na głębokim poziomie. Ruch koła centralnego kieruje energię do centrum, definiując je w ten sposób. Pomaga to zwiększyć poczucie kontroli i bezpieczeństwa. (...) Odtwarzanie wizji centrum pomaga jednostce zabezpieczyć się przed rozpadem osobowości i utratą tożsamości. Daje to poczucie bezpieczeństwa, ciągłości, spójności, nadziei, sprawdzalności własnego odbicia, a także zaufania do siebie i innych.
D. Koziełło, Taniec i psychoterapia, ss. 32-33.
ruch i jego metafora
Jednym z najbardziej konkretnych aspektów psychoterapii tańcem jest to, że przeznacza się ją dla ludzi mających problemy w stosowaniu werbalnych środków komunikacji. Podstawę psychoterapii tańcem stanowi bowiem ruch, a każdemu doświadczeniu jednostki odpowiada aspekt ruchowy i jego metafora. Pozwala to osiągać wszystkie poziomy ruchu ludzkiego w sensie fizycznym, mechanicznym, ekspresyjnym, symbolicznym, świadomym, nieświadomym itd. Trudnością jest jednak wieloznaczność języka, wynikająca z braku wyraźnej analogii między ruchem a znaczeniem. Trzeba zwrócić jednak uwagę na fakt, że: komunikacja niewerbalna dotyczy prawdziwego świata stosunków międzyludzkich i nie można jej zniekształcać posługując się tylko stroną werbalną; oraz ważne jest, aby komunikacja taka pozostawała nieświadomą, gdyż może być cenną wskazówką zgodności z komunikacją werbalną.
(...)
Terapeuci tańcem opierają się na badanich związanych z komunikacją niewerbalną, które potwierdzają, że ruch ciała jest kompleksowym i wielowymiarowym zjawiskiem zawierającym kulturowe, społeczne, interpersonalne, intrapersonalne i sytuacyjne determinanty. Badania odkryły połączenia ruchu ciała z nastrojem, szacowaniem i położeniem, lękiem i zależnością, poczuciem tożsamości, jakością komunikacji itd.
Wiele badań potwierdza bardzo wysoką zależność pomiędzy ruchami rąk a wycofywaniem się społecznym i zaburzeniami myślenia.
Danuta Koziełło, Taniec i psychoterapia, s. 49
poniedziałek, 30 kwietnia 2012
porządek natury
...Jako rzeźbiarz mam władzę nad materią - buduję porządek według własnych zasad. Porządek świata jest to sposób, w jaki ludzie postrzegają rzeczywistość. Jako tyran narzucam im moją sztuką sposoby postrzegania i rozumienia rzeczy. I tak jestem na przegranej pozycji, bo mogę promować jedynie mój, ludzki porządek, o wiele uboższy od porządku natury. Kiedy drzewo zrzuca gałęzie i liście, układają się one w okrąg wokół pnia - w mandalę. Stare badyle i liście są rozprowadzane w naturalny sposób, tworząc w ściółce subtelny porządek. Człowiek grabiami zgarnia gałęzie na jedną stertę, liście na drugą. To jest porządek człowieka - ubogi i racjonalny, zabójczy.
Paweł Althamer
Pieśń skórzanego worka
- - -
- przepływy ciepła i zimna, cisza i szum -
Czym, poza techniką poznawania równoległych rzeczywistości i światów wielowymiarowych, jest dla Ciebie sztuka?
Moja sztuka rodzi się z tęsknoty do niewerbalnego jezyka - przekaz powstały dzięki niej wyraża silniej i precyzyjniej myśli i fascynacje autora. Jest bezpośrednim nośnikiem emocji. Dlatego jest takie bogactwo dziedzin sztuki, aby ludzie o różnych tyapach osobowości i różnych konstrukcjach psychicznych znajdowali bratnie dusze, z którymi mogą wymieniać się emocjami. Sztuki plastyczne przegrywają z muzyką, która łatwiej i szybciej przepływa z ciała do ciała. Można ją do siebie wpuścić, będąc mniej aktywynm niż przy percypowaniu rzeźby. Więc sztuki plastyczne porzucają obiekty na rzecz konstruowania sytuacji, kreowania widowisk. Sztuka rodzi się z nostalgii za czasami, gdy ludzie byli istotami bez fizycznego ciała, a obecność innych istot zaznaczała się przepływami ciepła lub zimna, ciszą i szumem. Po subtelnej zmianie warunków otoczenia ropoznawało się obecność drugiej istoty. Istoty te nie potrzebowały języka, wystarczyło, aby jedna zbliżyła się do drugiej, żeby nawzajem wiedziały, co czują. Samo pojawienie sie uczuć lub myśli było już komunikatem.
Paweł Althamer
Pieśń skórzanego worka. z Pawłem Althamerem rozmawia Artur Żmijewski, Warszawa, 10 maja 1997r.
piątek, 13 kwietnia 2012
uwaga i czułość
Na fali noworocznych postanowień proszę Was usilnie o uwagę i czułość dla naszej ludzkiej rozlazłości. Najbardziej dla własnej, ale i dla cudzej... Tym bardziej że MacŚwiat mamy teraz neonowy, glamour, wymagane jest stanie na straży własnej wyjątkowej błyszczącości (nie mylić z błyskotliwością), zadaniowości, skuteczności w zarządzaniu własnymi interesami i powalanie na kolana innych z powodu bycia nie do zdarcia niezależnie od tego, co nas spotka i od kogo.
(...) Dla naszego zaś bycia swoim najlepszym przyjacielem niezwykle istotna jest prawdziwa akceptacja siebie w czasie tego subiektywnego bycia do dupy. Według mnie takie okresy są nie tylko zrozumiałe. One są konieczne. Jako przeciwwaga naszego pędu, perfekcjonizmu, bezlitosnych często wobec siebie wymagań, naszego wewnętrznego Rodzica, za często nieczułego i bezlitosnego. Jako przeciwwaga doskonałości, starania się, budowania siebie lepszym. Jako wielkie wołanie naszego nadużywanego organizmu, który wymusza w ten sposób nicnierobienie, na jakie świadomie sobie nie pozwalamy.
Podziękujmy naszemu ciału, naszej nieświadomej mądrości, że zamiast zachorować i zmusić nas do poddania się, przysyła nam wiadomość znacznie zdrowszą: zatrzymaj się, zajmij się sobą, a nie osiągnięciami, bądź, człowieku, dla siebie DOBRY!
K. Miller, Nie bój się życia, ss. 107-110.
wrócić do siebie
Jako dzieci przeżywamy wszystko po raz pierwszy. Jako gatunek dostajemy w wyposażeniu lęk egzystencjalny; przed ogromem wszechświata, przed naszą w nim maleńkością i znikomością, brakiem odpowiedzi na pytanie o sens istnienia. A jeśli się jeszcze doda do tego przeróżne indywidualne historie życiowe, pełne niezrozumień, niedokochań, strat, katastrof i udręk - musimy uszanować i docenić nasze strategie przetrwania, które pozwoliły nam dotrzeć do dnia dzisiejszego. Brawo za naszą dzielność, upór, odwagę i inteligencję w wytwarzaniu wszelkich mechanizmów obronnych!
Ale też biada nam, bo się do tych mechanizmów tak przywaiązaliśmy, tak się nimi automatycznie posługujemy, ze nawet czasem nazywamy je, o zgrozo, swoją istotą! Jak wrócić do SIEBIE? Jak żyć, czerpać ze swej istoty, a nie z krzywych podpórek, które już się przeżyły i przeszkadzają, zamiast pomagać?
Katarzyna Miller, Nie bój się życia
Preludium do snu
Cały nasz umysł - to mgła, którą Toltekowie nazywają mitote. Umysł jest snem, gdzie tysiące ludzi mówią równocześnie, nie rozumiejąc się nawzajem. Tak niestety działa ludzki umysł. Jest nim albo w nim olbrzymie mitote, z powodu którego nie możesz zobaczyć, kim naprawdę jesteś. W Indiach mitote określa się terminem maja, co oznacza "iluzję". Jest to model wszystkiego, co składa się na pojęcie "Ja" albo "Kim jestem". Wszelkie przechowywane w głowie przekonania na temat siebie i świata, wszelkie idee, wprowadzone do naszej głowy niczym oprogramowanie do komputera, stanowią mitote. I przez tę mgłę nie możemy zobaczyć, kim naprawdę jesteśmy, nie możemy dostrzec, że nie jesteśmy wolni.
Oto dlaczego ludzie opierają się życiu. Być żywym - to największa obawa, jaka dręczy ludzi. Śmierć wcale nie jest najwiekszym lękiem, jaki nas prześladuje. Największym lękiem jest podjęcie ryzyka, by żyć. I by wyrazić, kim naprawdę jesteśmy. Być sobą, to największy człowieczy lęk. Nauczyliśmy się żyć tak, aby sprostać cudzym wymaganiom. Nauczyliśmy się żyć zgodnie z poglądami innych ludzi z powodu lęku, że nas nie zaakceptują, że nie będziemy dla nich wystarczająco dobrzy.
Don Miguel Ruiz, Cztery Umowy, s. 30.
czwartek, 1 marca 2012
a życie
Życie jest proste. Wszystko przydarza się dla ciebie, a nie tobie. Wszystko dzieje się we właściwym momencie, ani za wcześnie, ani za późno. Nie musi ci się to podobać - ale jest łatwiej, jeśli tak jest. (...) Sprzeciwianie się rzeczywistości jest bolesne, ponieważ sprzeciwiając się jej, sprzeciwiasz się samemu sobie.
K. Byron, Thousand names for joy, s. 261.
Nie bądź ostrożny
Bycie obecnym oznacza życie bez kontrolowania oraz zaspokojenie potrzeb. Dla osób, które są zmęczone cierpieniem, nie ma nic gorszego niż kontrolowanie tego, czego nie da się kontrolować. Jeśli pragniesz prawdziwej kontroli, porzuć iluzję kontroli. Pozwól, by życie ciebie żyło. I tak to robi. Ty jedynie snujesz opowieść o tym, jak tego nie robi, a to jest opowieść, która nigdy nie może być prawdziwa. Nie zrobiłeś deszczu ani słońca, ani księżyca. Nie masz kontroli nad swoimi płucami czy sercem, wzrokiem albo oddechem. W jednej chwili dobrze się czujesz i jesteś zdrowy, a w następnej już nie. Kiedy starasz się zapewnić sobie bezpieczeństwo, żyjesz bardzo, bardzo ostrożnie i możesz skończyć, nie mając żadnego życia. Wszystko jest pożywieniem. Lubię mówić: "Nie bądź ostrożny; mógłbyś sobie zrobić krzywdę".
Katie Byron, Thousand names for joy, s. 255.
piątek, 3 lutego 2012
niedziela, 22 stycznia 2012
dusza odpoczywa
Na każdego dojrzałego mężczyznę i na każdą kobietę przychodzi chwila, kiedy zaczynają odczuwać nieznośne zmęczenie sobą i swoim życiem, coś na kształt odium professionis odczuwanego przez żyjących w klasztorach mnichów. Mięśnie naszej duszy słabną, zaczyna ona szukać jakiegoś oparcia na zewnątrz, jak gdyby chciała pozbyć się samej siebie niczym gniotącego ciężaru. Nie ma jednak rady, trzeba iść naprzód, trzeba dalej być tym, kim się jest... Ależ nie, jest jednak środek zaradczy, tylko jeden sposób na to, by dusza znalazła wytchnienie: gorąca i namiętna miłość do innej duszy. Kobiety wiedzą lepiej od mężczyzn, jaki to wspaniały odpoczynek dać się unieść i porwać przez inną osobowość. Tu także plastyczny obraz uniesienia, porwania jest w pewnym stopniu odzwierciedleniem tajemnej rzeczywistości psychologicznej. W porwaniu nimfa galopuje na grzbiecie centaura; jej delikatne nóżki nie dotykają ziemi, niesie ją kto inny. Podobnie postępuje dusza zakochana - w magiczny sposób przerzuca swój środek ciężkości do innej duszy sama jednak nie przestając być duszą. I tak dusza odpoczywa. Sama istota odśrodkowości zostaje zatem w jednym punkcie skorygowana: istnieje teraz co najmniej jeden byt, którego ośrodek centralny zbieżny jest z naszym. Czymże jest miłość jak nie przeniesieniem na kogoś innego centralnego ośrodka naszej duszy i zlanie się w jedno naszych punktów widzenia, naszego postrzegania?
Jose Ortega y Gasset, Dehumanizacja sztuki i inne eseje, s. 203
o duszy
Normalnie rzecz biorąc, raz dusza przeżywa okresy wielkiej chłonności, a kiedy indziej krańcowego hermetyzmu. Pełne pochłonięcie jakąś bardzo trudną czy bolesną sprawą często powoduje zamknięcie się w sobie. Odwracamy się, jeśli tak można powiedzieć, tyłem do całego świata, skupiając całą uwagę na bólu czy konflikcie, który opanował samo jądro naszej duszy. Nic z zewnątrz nie jest w stanie do niej dotrzeć i dusza pozostaje na wszystko ślepa i głucha. Radość odwrotnie, powoduje otwarcie duszy na zewnątrz, rozprasza uwagę, czyni z duszy porowatą tkankę gotową, podobnie jak muszla ucha, odebrać najsłabsze dźwięki. (...) Miłość, już przez to samo, że jest najsubtelniejszym, a zarazem najintensywniejszym procesem duchowym, służyć może jako najczulszy aparat do pomiaru stanu chłonności bądź też hermetyczności dusz.
Jose Ortega y Gasset, Dehumanizacja sztuki i inne eseje, s. 194.
czwartek, 12 stycznia 2012
istnienie
Różnice, jakie zachodzą między nim [człowiekiem] a resztą rzeczywistości wyznaczają mu miejsce absolutnie wyjątkowe. Zawierając w sobie wszystko, co przysługuje także i innym bytom, obdarzony jest nadto świadomością, dzięki której może między innymi ingerować celowo i efektywnie w bieg otaczającego go świata, organizować go na nowo, a także świadomie kierować samym sobą. Człowiek posiada nieogarnione wręcz możliwości dynamicznego rozwoju, wchodzenia w kontakt z innymi bytami, wreszcie - posiada także możliwość szczególnego "wyjścia z siebie", a równocześnie poszerzenia siebie i wzbogacenia swojego istnienia.
Władysław Stróżewski, Istnienie i wartość, s. 260.
poniedziałek, 2 stycznia 2012
projekcje i opowieści
Nic bardziej nie daje życia niż wewnętrzny spokój.
Cierpisz tylko wtedy, gdy wierzysz w myśl, która sprzeciwia się rzeczywistości. Jesteś przyczyną własnego cierpienia - nie ma od tego wyjątków. Na świecie nie ma cierpienia; jest tylko niesprawdzona opowieść, która cię skłania, by w nią wierzyć. Nie ma takiego cierpienia na świecie, które byłoby prawdziwe. Czyż to nie zadziwiające?
Zarówno przyjemność jak i ból to projekcje, i aby się o tym przekonać, potrzebny jest czysty umysł. Po zadaniu czterech pytań doświadczenie cierpienia zmienia się. Radość, która zawsze kryje się pod powierzchnią cierpienia, teraz wysuwa się na pierwszy plan, a cierpienie jest pod nią. Osoby, które stosują Pracę, przestają bać się bólu. Relaksują się w nim. Obserwują jak się pojawia i odchodzi, i dostrzegają, że zawsze się pojawia i odchodzi w idealnym momencie.
(...)Gdy pytania żyją w tobie, myśli nie odciągają cię od kochania wszystkiego, co się dzieje, w chwili gdy się dzieje. Ból zawsze właśnie mija; to opowieść o przeszłości. Wszelkie cierpienie, jakiego kiedykolwiek doświadczyliśmy, wszelkie cierpienie, jakiego kiedykolwiek doświadczyła jakakolwiek istota ludzka na tej planecie, mija w chwili teraźniejszej. Żyjemy w stanie łaski.
Katie Byron, Thousand names for joy, s. 218.
Cierpisz tylko wtedy, gdy wierzysz w myśl, która sprzeciwia się rzeczywistości. Jesteś przyczyną własnego cierpienia - nie ma od tego wyjątków. Na świecie nie ma cierpienia; jest tylko niesprawdzona opowieść, która cię skłania, by w nią wierzyć. Nie ma takiego cierpienia na świecie, które byłoby prawdziwe. Czyż to nie zadziwiające?
Zarówno przyjemność jak i ból to projekcje, i aby się o tym przekonać, potrzebny jest czysty umysł. Po zadaniu czterech pytań doświadczenie cierpienia zmienia się. Radość, która zawsze kryje się pod powierzchnią cierpienia, teraz wysuwa się na pierwszy plan, a cierpienie jest pod nią. Osoby, które stosują Pracę, przestają bać się bólu. Relaksują się w nim. Obserwują jak się pojawia i odchodzi, i dostrzegają, że zawsze się pojawia i odchodzi w idealnym momencie.
(...)Gdy pytania żyją w tobie, myśli nie odciągają cię od kochania wszystkiego, co się dzieje, w chwili gdy się dzieje. Ból zawsze właśnie mija; to opowieść o przeszłości. Wszelkie cierpienie, jakiego kiedykolwiek doświadczyliśmy, wszelkie cierpienie, jakiego kiedykolwiek doświadczyła jakakolwiek istota ludzka na tej planecie, mija w chwili teraźniejszej. Żyjemy w stanie łaski.
Katie Byron, Thousand names for joy, s. 218.
Subskrybuj:
Posty (Atom)