niedziela, 23 października 2011

* * *



by Sally Mann

poniedziałek, 10 października 2011

klatka


Moja przebojowa córeczka postanowiła wydostać się na świat. Nogami. Wychodzi mi bokiem, pod żebrami, kopiąc uparcie w jedno miejsce. Słuszny kierunek, skąd ma wiedzieć, że trzeba walić głową i czekać, aż wyjście samo się otworzy? Polka, jesteś bardzo samodzielna, tylko niedoświadczona.

(...)
Leżę na dywanie, obserwuję podskakującą sukienkę. Coś w środku mnie przebiera nóżkami i rączkami. Obudzona właśnie wiewiórka. Biegnąca na kołowrotku przed siebie, w coraz ciaśniejszej klatce.

M. Gretkowska, Polka, s. 308.

- - -



by Annaesthesis, 2011
 

więzi


Telefon z Polski, pytanie, czy zgodzimy się na wywiad do "Zwierciadła", cykl: "Pytania do dwojga". Cykorzymy... Nigdy nie mówiliśmy publicznie o nas. Gazetowe chuju-muju. Piotr jest przesądny: "Dobrze nam. Po kiego kusić diabła?"...

 Ona: Manuela Gretkowska (Waga)

(...) Piszę najczęściej, kiedy Piotra nie ma w domu, kiedy wychodzi do swojej pracy w ośrodku, albo rano, kiedy on jeszcze śpi. My mamy trochę inny rytm dnia i trochę się mijamy, ale za to w tym czasie, kiedy jesteśmy razem, jesteśmy tylko dla siebie.



I wtedy jest sielanka?

Bywa sielanka, a bywa i dramat szekspirowski. We mnie jest jakiś tragiczny romantyk, ja muszę być bez przerwy zakochana. Kiedy czuję, że mój stan zakochania słabnie, a oczywiście nie mogłabym być z mężczyzną, w którym nie jestem zakochana, robię tragedię, prowokuję spięcia, doprowadzam do granicy rozstania. Wszystko po to, aby upewnić się, że jednak jestem zakochana. To jest jakaś recepta na udany związek, ale tylko dla wytrzymałych nerwowo. Piotr jest wytrzymały.(...)


 
by Justyna Stoszek


* * *

On: Piotr Pietucha (Wodnik)


Skąd się wzięła w twoim życiu Manuela?


Mogę odpowiedzieć najprościej - wzięła się ze snu. Ale to dłuższa opowieść. Najpierw śniła mi się jako promienna postać kobieca, która mnie do siebie przyzywa. Byłem wtedy sam, po nieudanych związkach, cierpiałem, tęskniłem i wyobrażałem sobie, że może jest ktoś, kto na mnie czeka, kto mnie pokocha. I wtedy wpadł mi w ręce "Ex Libris", nieistniejąca już dziś gazeta literacka, a w niej fragment prozy Manueli. Ten tekst zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Parę tygodni później zobaczyłem zdjęcie Manueli w jakimś kolorowym piśmie. Bardzo mi się spodobała. Wyciąłem to zdjęcie, powiesiłem sobie na ścianie i tak się wpatrywałem w nią, jak jakiś czarownik wudu albo stuknięta nastolatka. I wtedy zaczęła mi się śnić obsesyjnie, co noc. Skończyłem właśnie czterdzieści lat, przechodziłem kryzys duchowy i dostawałem lekkiego fioła. Trzeba było coś z tym zrobić, uzewnętrznić te emocje. Napisałem więc do niej list, wysłałem na adres redakcji.


Co napisałeś w tym liście?


To był list nawiedzonego maniaka, bardzo długi, oniryczny, do bólu szczery i chyba odważny, bo przecież ja nic o niej nie wiedziałem, poza tym, że jest młodą pisarką z Paryża. Po tygodniu dostałem od niej odpowiedź, taką zwyczajną, żywą, sympatyczną. Byłem zachwycony. I przekonany, że to jest właśnie ta kobieta, na którą czekałem.


Uwierzyłeś, że jesteście sobie przeznaczeni?


Oczywiście. Później dostałem nawet potwierdzenie. Potwierdził to Helge - słynny islandzki szaman i jasnowidz. Dowiedzieliśmy się, że jesteśmy karmiczną parą, która jest ze sobą od czternastu wcieleń. Na ogół byliśmy małżeństwem, raz byłem jej ojcem, a najpiękniejszy związek mieliśmy, kiedy ja byłem mnichem, a Manuela mniszką. Byliśmy bez pamięci w sobie zakochani. W obecnym wcieleniu moją duchową karmą jest opiekowanie się Manuelą, bycie jej rycerzem, który będzie jej strzegł przed szatanem.(...)

Manuela Gretkowska, Polka, ss. 15-23.