niedziela, 22 stycznia 2012

dusza odpoczywa


    Na każdego dojrzałego mężczyznę i na każdą kobietę przychodzi chwila, kiedy zaczynają odczuwać nieznośne zmęczenie sobą i swoim życiem, coś na kształt
odium professionis odczuwanego przez żyjących w klasztorach mnichów. Mięśnie naszej duszy słabną, zaczyna ona szukać jakiegoś oparcia na zewnątrz, jak gdyby chciała pozbyć się samej siebie niczym gniotącego ciężaru. Nie ma jednak rady, trzeba iść naprzód, trzeba dalej być tym, kim się jest... Ależ nie, jest jednak środek zaradczy, tylko jeden sposób na to, by dusza znalazła wytchnienie: gorąca i namiętna miłość do innej duszy. Kobiety wiedzą lepiej od mężczyzn, jaki to wspaniały odpoczynek dać się unieść i porwać przez inną osobowość. Tu także plastyczny obraz uniesienia, porwania jest w pewnym stopniu odzwierciedleniem tajemnej rzeczywistości psychologicznej. W porwaniu nimfa galopuje na grzbiecie centaura; jej delikatne nóżki nie dotykają ziemi, niesie ją kto inny. Podobnie postępuje dusza zakochana - w magiczny sposób przerzuca swój środek ciężkości do innej duszy sama jednak nie przestając być duszą. I tak dusza odpoczywa. Sama istota odśrodkowości zostaje zatem w jednym punkcie skorygowana: istnieje teraz co najmniej jeden byt, którego ośrodek centralny zbieżny jest z naszym. Czymże jest miłość jak nie przeniesieniem na kogoś innego centralnego ośrodka naszej duszy i zlanie się w jedno naszych punktów widzenia, naszego postrzegania?

Jose Ortega y Gasset, Dehumanizacja sztuki i inne eseje, s. 203

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz