czwartek, 20 maja 2010

kobiety


"Gdzieniegdzie sypią się napisy. Litery i cyfry wpadają w pory roku, siedzące jak chude dzięcioły na płotach i zdziobujące krzątaninę kobiet, które podczas dnia zawsze są same i zaplątują się w ciemne fałdy spódnic. W milczeniu wchodzą i wychodzą z domów, a za ich plecami drzwi opierają się, skrzypiąc, o pokoje. (...)

Wiatr niesie przez ulice chude kobiety w długich fartuchach.
W puste przedpołudnia idą do sklepu w fałdzistych siodłach swoich bluzek i kościstym kartonie chustek na głowę, sterczących spiczasto nad czołami, i kupują drożdże lub pudełko zapałek.
Ciasto, które zagniatają, nadyma się jak potwór i pełza po domu, szalone, pijane od drożdży.
Stare kobiety siorbią przy śniadaniu i połykają kożuch z mleka, i żują mokry chleb z cukrem, i mają jeszcze po nocy ropę w kącikach oczu. W południe zbierają siły, żując okrągłe białe kluski.
W zimowe popołudnia siedzą przy oknach, dziergają i same siebie wplatają w skarpetki z drapiącej wełny. Skarpetki wydłużają się nieustannie, aż są tak długie jak zima, mają pięty i palce, jakby potrafiły same chodzić."

Herta Muller, Niziny, ss. 36-37.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz