niedziela, 23 maja 2010

czekamy na ich krzyk


"Liliowe kwiaty przy płotach, slaz ze swoimi zielonymi owocami między mlecznymi zębami dzieci.

Dziadek, który mawiał, że od slazu człowiek głupieje, nie wolno go jesć. Chyba nie chcesz zgłupieć. (...)
Kwiaty akacji na wiejskich drogach. Zasnieżona wies z rojami pszczół w dolinie. Jadłam kwiaty akacji. Miały w srodku słodką trąbkę. Rozgryzłam ją i trzymałam długo w buzi. Ledwo przełknęłam, już podnosiłam do ust następny kwiat. We wsi było nieskończenie dużo kwiatów, nie dało się wszystkich zjesć. Wielkie drzewa kwitły co roku.
Nie wolno jesć kwiatów akacji, mówił dziadek, siedzą w nich małe czarne muchy, i kiedy wlezą ci do gardła, stracisz mowę. Chyba nie chcesz być niema. (...)
Polujemy na bielinki. Mają kruche żyłki w skrzydłach. Nadziewamy je na szpilkę i czekamy na ich krzyk, ale one nie mają w ciele kosci, są lekkie i potrafią tylko latać. To nie wystarcza, kiedy wszędzie jest lato.
Długo trzepoczą na szpilce, zanim zamienią się w zwłoki.
W szwabskim dialekcie zwierzęce zwłoki nazywa się scierwem. Motyl nie może być scierwem. Nie gnije, rozpada się zaraz po smierci."

H. Muller, Niziny, ss. 19-21.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz