poniedziałek, 29 listopada 2010

kadysz


      "U nas, Żydów, jedynie mężczyźni odmawiają kadysz, modlitwę za zmarłych. Mój przeuroczy dziadek, który w mojej wyobraźni pojawia się zawsze z otwartymi ramionami i kieszeniami pełnymi prezentów, powiedział podobno kiedyś z błazeńsko smutną miną do swego psa:

- Jesteś tu jedyny, który może odmówić za mnie kadysz.
       Rozmawiał tak z psem w obecności córek, a moja matka opowiedziała mi o tym zupełnie spokojnie, przyjmując to poniżenie tak, jak wypadało żydowskiej córce. Bo przecież był to tylko żart. Gdyby to wyglądało inaczej, gdyby wolno mi było, że tak to określę, oficjalnie opłakiwać moich bliskich, np. zmówić kadysz za ojca, to mogłabym się ewentualnie zaprzyjaźnić z tą religią, która pozwala swym córkom na udowodnienie miłości do Boga jedynie poprzez pomoc mężczyznom, a ich duchowe potrzeby tłamsi w sferze domowej, zbywając je na przykład przepisami na gefilte fisz.
- Nie doceniasz roli kobiety w judaizmie - mówią mi ludzie. - Wolno jej zapalać świece szabasowe na nakrytym stole, a to taka ważna funkcja.
- Ale ja nie chcę nakrywać do stołu i zapalać szabasowych świec, chciałabym odmówić kadysz. W przeciwnym razie zostanę przy swoich wierszach."

Ruth Klüger, Żyć dalej...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz