niedziela, 4 kwietnia 2010

zaniewidzieć

..."Z braku lepszego pomysłu zdecydowałam się skoczyć po powrocie ze szkoły z ganku do rowu, gdy olśniła mnie nowa myśl.
Oczy!
Że też nie pomyślałam wcześniej o tym!
Stracić wzrok, zaniewidzieć bodaj na kilka dni. Zaniewidzieć i poleżeć w łóżku. Nie nosić kubłów pełnych trocin ani zmywać desek zamarzającą wodą, nie odmrażać od nowa popękanych rąk, nie iść z trybularzem i dywanikiem pod pachą pomiędzy szeregami eleganckich sodalisek - jakież to szczęście!
(...)
Jednakże nic zbawczego nie przychodziło mi do głowy. Sięgnęłam pod poduszkę po schowaną tam buteleczkę ze spirytusem denaturowanym, żeby natrzeć nim chore nogi; siostra Modesta zleciła mi ten środek jako lekarstwo na reumatyzm. (...)
Tego mi właśnie potrzeba było teraz! Szybko oblałam denaturatem wierzch dłoni i przeciągnęłam ją po oczach."


N. Rolleczek, Drewniany różaniec, ss. 72-73.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz