poniedziałek, 5 kwietnia 2010

Sed pereundi mille figurae

"Czy nie uważa pan, że jestem anomalią natury?" - spytał mnie Czesław Miłosz, gdy skończył dziewięćdziesiąty drugi rok życia. A ja myślałem, że jest jak potężny dąb litewski, szumiący poezją. Jego myśl wsparta pamięcią, jakiej nie spotkałem u nikogo, coraz częściej starała się przeniknąć istotę choroby, a także śmierci. Zdawała się nie spoczywać wcale poza snem, czasem z winy choroby trwającym dłużej. Raz, po kilku dniach głębokiej nieprzytomności, gdy tylko odzyskał świadomość, podziękował krótko i powiedział z miejsca: "Trzeba koniecznie napisać nową książkę, o umieraniu i śmierci". "Jakaś współczesna, przeniesiona ze średniowiecza Ars moriendi?" - spytałem. "Czy ktoś chciałby to czytać?" Nie miał co do tego wątpliwości. Wiedział już, że nie zdąży z tą książką sam. Uważał zresztą, że powinien to zrobić lekarz. Przedstawić, jak przechodzimy tę ostatnią próbę, opisać mechanizmy umierania, sposoby, jakimi śmierć dobiera się do nas i dokonuje swego.

Andrzej Szczeklik, Kore. O chorych, chorobach i poszukiwaniu duszy medycyny, s. 185.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz