niedziela, 3 stycznia 2010

Człowiek...



"Windisch czuje pod pępkiem swój uparty członek. Wiatr puka w drewno. Szyje. Wiatr wszywa worek w ziemię.
Windisch słyszy głos żony. Żona mówi: - "Potwór". Każdego wieczora mówi "potwór", gdy Windisch w łóżku zwraca ku niej swój oddech. Od dwóch lat nie ma w brzuchu macicy. "Lekarz zabronił" - mówi - "dla twojej przyjemności nie pozwolę sobie zniszczyć pęcherza".
(...)
Za drzwiami słyszał Windisch jęki żony, miarowe, regularne. Jakby ktoś szył na maszynie.
Windisch otworzył drzwi. Zapalił światło. Nogi żony stały na prześcieradle jak otwarte okiennice. Drgnęły w świetle. Żona otworzyła oczy. Nie były oślepione światłem. Były tylko nieruchome.
Windisch pochylił się. Rozsznurował buty. Spod ramienia patrzył na uda żony. Widział, jak wyciągnęła z włosów łonowych palec, cały w śluzie. Nie wiedziała, gdzie ma położyć rękę z tym palcem. Położyła ją na brzuchu.
(...) Żona Windischa odwróciła twarz do ściany i głośno zapłakała. Płakała długo głosem młodości. Płakała krótko i cicho swoim głosem. Jęknęła trzy razy głosem innej kobiety. Potem zamilkła.
Windisch zgasił światło. Wszedł do ciepłego łóżka. Czuł wszędzie śluz, jakby wypróżniła brzuch w pościel.
Windisch słyszał, jak sen wciska ją pod śluz. Słyszał jej oddech - zmęczony i pusty. I taki daleki. Jakby dotarł do końca wszystkiego, do swego własnego końca."

H. Muller, Człowiek jest..., s.19.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz