środa, 7 września 2011

sygnały niemocy

   
Prawdę mówiąc, zdajemy sobie sprawę ze swych osobistych potrzeb dopiero wtedy, gdy już jesteśmy uwikłani w określony układ.

      Julie przyszła na moje warsztaty, bo chorowała na nowotwór piersi i jajników. Jej małżeństwo od kilku lat nie funkcjonowało dobrze. Chciała wyleczyć się z raka, ale żyła z mężczyzną, który traktował ją z ogromną pogardą, co zaczęło się już dwa lata po ślubie. Chociaż była bardzo atrakcyjną kobietą, bez przerwy jej powtarzał, że mdli go na sam jej widok. Starając się zdobyć jego względy odchudzała się i ciągle ćwiczyła.(...)
     Pożycie intymne ustało po dwóch latach małżeństwa. Nieudane próby Julie, by ożywić tę sferę, powodowały dalsze upokorzenia. Gdy stwierdzono u niej raka, mąż odmówił spania z nią w jednym łóżku. W reakcji na takie odtrącenie Julie zaczęła sypiać na podłodze pod drzwiami sypialni. Każdego dnia w drodze do łazienki mąż musiał dosłownie nad nią przechodzić i nieraz spluwał, kiedy prosiła go o pomoc.
     Na moje pytanie, dlaczego od niego nie odeszła, powiedziała, że nigdy nie umiała zadbać o siebie w sensie emocjonalnym ani finansowym, a teraz bardziej niż kiedykolwiek potrzebuje kogoś, kto się o nią zatroszczy.(...)
    Patrząc na to z energetycznego punktu widzenia, znamienne jest, że Julie rozwinęła raka w narządach kobiecych; najpierw w jajnikach, potem  piersiach. Choroba w symboliczny sposób odzwierciedliła jej poczucie, że została odrzucona jako kobieta. Nasze narządy płciowe zawierają energię naszej biografii, zwłaszcza naszych związków z innymi ludźmi oraz otoczeniem. Julie nie mogła uważać siebie za kogoś, kto ma wewnętrzną siłę, ponieważ za źródło swego bezpieczeństwa uznawała męża; jej układ biologiczny wciąż otrzymywał "sygnały niemocy". Po roku Julie zmarła.


Caroline Myss, Anatomia duszy, ss.77-78.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz